Jeździłem tu na nartach chyba trzeci raz, więc stoki znałem. Pozytywem była minimalna ilość osób na stoku. Wcześniej nie mieszkałem bezpośrednio w Hotelu Rododendro, ale w sąsiednim budynku miałem więcej pozytywnych wspomnień z zakwaterowania.
Zakwaterowanie
Zakwaterowanie jak w komunistycznym bursie, z tą różnicą, że komuniści mieli wspólne toalety i prysznice na korytarzu. Przez drzwi widać było korytarz (z korytarza do pokoju) a ściany były tylko przegrodami - tyłem szafy, w którym i tak nic nie można było umieścić. Przestrzenie pokoi fatalne, ogrzewanie najwyraźniej działało na czyjeś zlecenie. Nie ma gdzie schować i wysuszyć mokrego sprzętu narciarskiego
Wyżywienie
Obiad smaczny, śniadanie słabe
Obsługa w hotelu
Nie zarejestrowałem żadnych usług. Może tylko sprzątanie pokoi - wynoszenie śmieci i ścielenie łóżka. Koce podobno typu włoskiego. Nie wyobrażam sobie wyjazdu w góry z przyjaciółką i spania pod jednym kocem
Trasy narciarskie
Stoki OK, mało dla dzieci. Wychodząc, musieliśmy skorzystać z kolejki linowej w dół. Bilet papierowy wydrukowany w dniu przyjazdu i wyuczony na tę podróż po czterech dniach (choć przechowywany w portfelu) jest bardzo trudny w użyciu. Podczas przechodzenia przez kołowrót w górnej stacji wszystko się świeciło, więc zakładam, że to był bilet okresowy w mojej kieszeni. Dobrze by było, gdyby była też droga w dół. Ostatniego dnia niektóre części sprzętu trzeba było przenosić na plecach na nartach, co nie jest do końca bezpieczne. Zabrałem ze sobą sprzęt alpejski, który zabrałem dzień po przyjeździe. Czułem, że jedyną opcją jest zjazd na nartach. Ten sam problem miałby snowboardzista - narciarz. Jeśli doznam lekkiej kontuzji, nie mam możliwości wejścia do doliny więcej niż raz.
Ta recenzja została automatycznie przetłumaczona za pomocą Google Translate