Wejście do morza nie jest więc wcale stopniowe, trzeba przejść po kamieniach, nie wiem dlaczego, częściowo zabetonowanych, nie da się tego zrobić nawet bez butów. Morze jest pięknie czyste i ciepłe. Jedzenie byłoby całkiem niezłe, gdybyśmy nie wymiotowali wszyscy w całym hotelu i nie biegali od drugiego dnia pobytu i już było po wszystkim :-) Delegaci nie mieli już nawet lekarstw, bo prawie wszyscy było naprawdę chorych. Sprzątanie pokoi oznaczało opróżnienie kosza i pościelenie łóżka. Ostatniego dnia nie mieliśmy tylko jednego ręcznika, w ogóle go nie uzupełnili, wzięli tylko brudne. Nie odkurzyli ani razu, a piasek był naprawdę wszędzie, kiedy otworzyliśmy balkon, pęknięcia były pełne kurzu i piasku. Dużo podróżujemy po świecie, a etykieta 5 * jest mocno przereklamowana, więc dałbym jej maksymalnie 3. Jeśli chodzi o delegatów, uratowali wszystko, Kristína i Rado, naprawdę czapki z głów. Cena ponad 1000 euro za ten hotel była mocno zawyżona, a all inclusive nie wchodziło w rachubę. Człowiek musiał stale pilnować, gdzie co mu dają, w ciągu dnia serwowali tylko piwo i to dopiero od godziny 12.00. Tam powiedzieli nam, że nie, nie oddamy tu tylko przy basenie, a potem na odwrót. O zgrozo, nie spotkaliśmy się z tym nigdzie na świecie, bo rozumiem, że są takiej wiary, ale naprawdę nie zapłaciliśmy za wypicie dwóch soków i czystej wody przez cały pobyt :-) Były trzy rodzaje lodów na patyku w ofercie od 3 do 6? Mylę się, a kiedy to się skończyło, krótko mówiąc, już ich nie było :-) Najgorsze było to, że warunki higieniczne były chyba kiepskie, bo prawie cały hotel był kiepski, bo było strasznie gorąco, może to mógł być powód, nie wiem.