Nie wiem, co mnie bardziej oczarowało: szum fal rozbijających się o skaliste brzegi czy fakt, że pierwszy raz nie obudził mnie alarm o 4:30 rano, tylko śpiew cykad i zapach kawy z hotelowej restauracji. Majorka – ty wredna czarodziejko! Przyleciałem na tydzień z rodzinką a wciąż rozważam, czy nie zostać tam do emerytury. Gdy dotarłem do hotelu, widok z balkonu uderzył mnie jak zimna sangria na czczo – turkusowa woda, palmy, cisza. Wieczorami można było usiąść w hotelowym patio, z drinkiem w ręce, słuchając śpiewu ptaków i dźwięków gitary z pobliskiego baru. A w nocy – cisza, przerywana tylko cykadami i szelestem palm, który brzmiał jak szept wyspy: „Zostań jeszcze dzień…”.
Zakwaterowanie
Mój hotel znajdował się na pięknym klifie z widokiem na morze – wystarczająco blisko plaży, by słyszeć szum fal wieczorem, ale wystarczająco daleko, by nie słyszeć dzieci chlapiących się od świtu. Łóżko było duże, miękkie jak świeżo upieczona empanada, a pościel pachniała… słońcem. Klimatyzacja działała jak osobisty anioł stróż, a lodówka — choć mikro — mieściła dokładnie tyle, ile trzeba: butelkę lokalnego wina i wodę.
Wyżywienie
Bufet był spełnieniem śródziemnomorskich marzeń: soczyste pomidory, oliwki prosto z rajskiego ogrodu, sery, które rozpływały się w ustach, i świeże owoce tak słodkie, że mango w domu może się schować.
Obsługa w hotelu
Obsługa hotelowa Uśmiechnięta, pomocna i autentyczna. Zanim jeszcze zdążyłem rozpakować walizkę, hotel dał nam do zrozumienia jedno: “Nie musicie robić nic. My się wszystkim zajmiemy.” I tak właśnie było. Recepcja – centrum dowodzenia marzeniami.
Otwarta 24/7, zawsze z uśmiechem. Recepcjoniści nie tylko wskazali nam najlepsze plaże i knajpki, ale zorganizowali rejs katamaranem i dali mi mapkę z zaznaczeniem: „tu dostaniesz najlepszą sangrię” – a to, jak wiadomo, ważna sprawa.
Recepcja – centrum dowodzenia marzeniami
Otwarta 24/7, zawsze z uśmiechem i… cichym współczuciem dla turystów wracających z nocnych wojaży. Recepcjoniści nie tylko wskazali mi najlepsze plaże i knajpki, ale zorganizowali transfer, rejs katamaranem i dali mi mapkę z zaznaczeniem: „tu dostaniesz najlepszą sangrię” – a to, jak wiadomo, ważna sprawa.
Plaża
Plaża znajdowała się zaledwie kilka kroków od hotelu – dokładnie tyle, ile potrzeba, żeby dojść w klapkach, ale nie na tyle daleko, by się spocić.
Piasek jak puder, woda jak kryształ
Wybrzeże wyglądało jakby ktoś na chwilę zatrzymał czas. Piasek był jasny, miękki jak mąka i tak czysty, że spokojnie można było rozłożyć ręcznik bez obsesyjnego trzepania go co 5 minut. A woda? Turkusowa, przejrzysta do tego stopnia, że widzieliśmy własne stopy. A rybki tańczą w kolorach tęczy.