Ogólne wrażenie jest pozytywne, z kilkoma wyjątkami. Spokojna lokalizacja i miła, pomocna obsługa hotelu.
Zakwaterowanie
Pokój jest zawsze jednym z trzech (dwa mniejsze, jeden gigantyczny) w willi ze wspólną kuchnią i salonem. Kuchnia jest wyposażona w lodówkę i głównie talerze, sztućce, kubki i szklanki. Jest też kuchenka, ale z powodu braku przyborów kuchennych jest zupełnie bezużyteczna. Mikrofalówka nie działała. Mój pokój był mniejszy na piętrze, skromnie umeblowany, co wystarczało, ale sprzęt był nieco starszy. Gigantyczny telewizor ciągle tracił sygnał, więc był bezużyteczny. Sygnał Wi-Fi również często znikał, ale działał. Gorzej było z łazienką, chociaż była schludna i wyposażona w ręczniki, żele pod prysznic i szampony. Bateria prysznicowa zdawała się wypadać ze ściany, a dźwignia całkowicie odpadała podczas używania – aby ją regulować, trzeba było się nieźle namęczyć. Dodatkowo w mojej łazience regularnie pojawiały się karaluchy, z którymi hotel zawsze sobie radził, ale kiedy wychodziłem, machały ręką…
Wyżywienie
W cenę noclegu wliczone było śniadanie. Dużo, głównie na ciepło, jak kiełbaski, ziemniaki, skrzydełka kurczaka, soczewica lub fasola, omlet jajeczny – ale tego nie lubię. Nie lubię nawet słodkich chipsów z mlekiem. Tostów nie dało się ogrzać, ale można było posypać je serem i warzywami albo posmarować dżemem lub miodem. Lubiłem głównie słodkie wypieki i owoce, których zawsze było dwa lub trzy rodzaje…
Obsługa w hotelu
Przede wszystkim zwróciłem uwagę na codzienne sprzątanie zarówno otoczenia, jak i willi, oraz na miłe pokojówki. Cokolwiek potrzebowałem, chętnie załatwiali w recepcji. Miła i pomocna obsługa była również w restauracji. Czy hotel oferował inne usługi specjalne, nie wiem – nie potrzebowałem ich.
Plaża
Bomba – dokładnie tak, jak wyobrażam sobie plażę. Zachowany naturalny charakter, niezakłócony rzędem gigantycznych hoteli i powodzią parasoli, pod którymi opalają się turyści – nic z tych rzeczy! Nawet bez zbędnych, rozpraszających atrakcji wodnych – tylko spokój i bajkowy szum Oceanu Indyjskiego… No, może poza weekendem, kiedy nie wiem, po co ten kurort musi grać muzykę na plaży, w niedzielne popołudnie gra nawet na żywo i niestety nieznośnie głośno – to właśnie wygnało mnie z plaży.
Ta recenzja została automatycznie przetłumaczona za pomocą Google Translate