Uważamy to za błąd, zwłaszcza biorąc pod uwagę morze w Golem, które było najbrudniejsze, jakie widzieliśmy na wakacjach. Moja żona nawet nie chciała do niego wejść. A tam jedzie się dla morza. Basen w hotelu jest całkiem fajny, a sam hotel znośny, ale stosunek ceny do jakości jest dość niekorzystny, za tę cenę przyzwyczailiśmy się do lepszych opcji wszędzie. All inclusive to w zasadzie pełne wyżywienie z napojami, nic ekstra, a na plaży nad morzem nie ma w ogóle żadnej ochrony w tym zakresie. Samo miasteczko jest typowo bałkańskie, brudne, śmierdzące śmieci leżą na każdym rogu. Wieczorem całkiem przyjemna promenada wzdłuż plaży.
Zakwaterowanie
Pierwszego dnia po przyjeździe przygotowano nam o jedno łóżko mniej niż zapłaciliśmy, co jest dość przykre, biorąc pod uwagę przedział cenowy. Ponieważ recepcjonista wyszedł zaraz po naszym zameldowaniu, w hotelu nie było już żadnego pracownika, z którym moglibyśmy się skontaktować, musieliśmy więc radzić sobie najlepiej, jak potrafiliśmy pierwszej nocy. Nie mamy żadnych szczególnych zastrzeżeń do samych pokoi, sprzątanie było akceptowalne. Jedynie wydajność klimatyzacji była dość niewystarczająca – nie wyobrażam sobie, żeby temperatura była wyższa niż około 30 stopni, jak u nas. Nawet przy włączonej klimatyzacji temperatura w pokoju nigdy nie spadła poniżej 28 stopni. Jeśli śpisz przy otwartych drzwiach, gryzące komary są nieustannie uciążliwe. Teren hotelu jest całkiem przyjemny, w zacienionych miejscach w ogrodzie ze stołami i krzesłami.
Wyżywienie
All inclusive, który mieliśmy, to bardzo przesadzone określenie. Bardziej trafne byłoby określenie „pełne wyżywienie z napojami”. Poza wyznaczonymi godzinami śniadania, obiadu i kolacji nie ma przekąsek, lodów dla dzieci, nic z tych rzeczy. W dniu przyjazdu przybyliśmy po 21:00, kiedy kończy się kolacja i nie dostaliśmy nic do jedzenia, musieliśmy zaopatrzyć się we własne zasoby. Całe all inclusive polega tylko na tym, że w ciągu dnia masz możliwość wyboru podstawowych napojów w hotelowym barze przy basenie do 22:00 (piwo, wino, Pepsi, Sprite, rozcieńczony sok i chyba wódka). Wszystkie koktajle są płatne. Śniadanie jest podstawowe i całkowicie niezmienione - to, co widzisz pierwszego dnia, będzie obowiązywać każdego kolejnego. Kiełbaski (jeśli się skończą, uzupełnione smażonym salami), jajka, jeden rodzaj niezbyt atrakcyjnego salami, ser, croissant lub podobne ciasto bez nadzienia, tosty, płatki. Ekspres do kawy, beczka na wodę, sok wiśniowy lub pomarańczowy. Na obiad i kolację jeden rodzaj zupy, trzy lub cztery rodzaje dań głównych (zazwyczaj gulasz, udko/stek z kurczaka, risotto, ryba), ziemniaki lub frytki, ryż, około dwóch rodzajów sałatki warzywnej jako dodatek, mnóstwo melonów i jeden lub dwa rodzaje deseru. Można na tym przeżyć tydzień, ale to nic ekscytującego. Dwa razy w tygodniu było coś z owocami morza.
Obsługa w hotelu
Najprzyjemniejszą częścią dla nas był basen hotelowy otoczony palmami, prostokąt dla dorosłych o stopniowo zwiększanej głębokości od 150 do 200 cm, osobna część dla dzieci o głębokości 60 cm. Leżaków z parasolami jest zazwyczaj wystarczająco dużo, tylko dwa razy podczas naszego pobytu zdarzyło się, że zabrakło wolnych. Ręczniki są dostępne bezpłatnie. Drewniane leżaki, z których niektóre już się rozpadają. W hotelu nie ma praktycznie nic poza tym basenem. Przez cały dzień, aż do późnego wieczora, w basenie gra stosunkowo głośna muzyka - pętla ciągle powtarzających się utworów popularnych wśród barmanów, których nauczysz się na pamięć podczas pobytu (arabski hip-hop, reggae itp.). Obsługa hotelu jest młoda, zazwyczaj uśmiechnięta i przyjazna. Darmowe Wi-Fi działa doskonale i bez problemów w pokoju i przy basenie.
Plaża
Morze było najgorszą częścią całego urlopu – najbrudniejszą, jaką widzieliśmy w życiu. Ogromna ilość wszechobecnych wodorostów, które gniją przy brzegu i tworzą brązowoczarny pas wody, do którego boisz się wejść. Jeszcze dalej od brzegu woda jest mętna od drobnego piasku, nie widać go gołym okiem. Oprócz trawy, często pojawiają się też pływające plastiki, plastikowe torby itp. Plaża hotelowa to wąski fragment morza zamknięty dwoma skalistymi wypukłościami, więc cały ten bałagan gromadzi się tu jeszcze bardziej niż na innych, bardziej otwartych fragmentach plaży należących do innych hoteli, gdzie jest nieco lepiej. Morze jest bardzo płytkie przez długi czas z piaszczystym dnem, można przejść dziesiątki metrów pieszo, buty nie są potrzebne. Dość często zostawaliśmy poparzeni przez coś niewidzialnego w morzu w kostki lub uda, piekło jak pokrzywy. Poza tym, obecności zwierząt było zero – jedna mała rybka przez cały czas. Na plaży zawsze można znaleźć darmowe leżaki z parasolami dla gości hotelowych, co moim zdaniem wynika z faktu, że pobyt na tej plaży nie jest czymś, na czym naprawdę chce się spędzać czas. Leżaki hotelowe są zdecydowanie najgorsze – drewniane, bez osłon, niektóre wręcz rozpadające się. Plaża jest blisko hotelu, można tam dojść w dwie minuty pieszo, pokonując dwie przecznice i drogę. W ramach all inclusive na plaży nie ma niczego, trzeba po wszystko wracać do hotelu. Hotel wypożycza gościom bezpłatnie jedynie ręczniki plażowe, które można zabrać ze sobą (ale tylko do godziny 15:00, inaczej straci się szansę na nowy ręcznik).
Ta recenzja została automatycznie przetłumaczona za pomocą Google Translate