Anna
Na wakacjach all-inclusive byliśmy po raz pierwszy, więc w wielu kwestiach mamy „świeże” spojrzenie, co mam nadzieję będzie pomocne dla innych podczas planowania wczasów na Krecie.
Hotel
Hotel bardzo przyjemny, pokoje przestronne, czyste, z ładnymi tarasami i wygodną łazienką. Widać, że obiekt jest zadbany. Klimatyzacja działała bez zarzutu. Wszystkie sprzęty w pokoju sprawne i sensownie rozmieszczone. Hotel znajduje się na uboczu, co dla nas było zaletą - cisza, spokój, bliskość morza - idealnie. Nieopodal hotelu bardzo miła tawerna "Small Paradise", gdzie serwują pyszną "grecką michę", dobre wino i desery. To sąsiedztwo okazało się pomocne ostatniego dnia, kiedy byliśmy już wymeldowani z hotelu i musieliśmy zagospodarować czas i zorganizować sobie posiłek na własną rękę.
Plaża i baseny
Plaża kamienisto-piaszczysta. Niestety brudna. Leżaki i parasole za darmo. Przybyliśmy do Gerani w czasie sztormowej pogody, więc na plaży znajdowało się wiele fantów – od fragmentów sieci rybackich, kawałków drutu, po zgubione w morzu buty do pływania, okulary i tym podobne „skarby”. Tydzień później niewiele się zmieniło. Z przyhotelowej plaży korzystaliśmy tylko dwa razy.
Z basenów – wcale. Po zmroku kąpiel w basenach jest zabroniona, ponieważ odbywa się chlorowanie. Nieprzyjemny, chemiczny zapach dostaje się do pokojów. A propos zakazu nocnego korzystania z basenów - oczywiście najtrudniej te proste zasady przyswajają nasi rodacy, podobnie jak kwestię wynoszenia jedzenia do pokojów...
Rezydent
Większość informacji przedstawionych na przydługim zebraniu każdy powinien przyswoić jeszcze przed wyjazdem. Fakty dotyczące historii, charakteru wyspy, atrakcji turystycznych powinno się mieć w małym palcu, jeśli chce się sensownie wykorzystać skąpą ilość czasu przeznaczonego na wywczas.
Wycieczki - poza wyprawą do Samarii - lepiej i taniej można zorganizować samodzielnie. I tu gładko przechodzimy do kwestii wypożyczenia auta. Nie warto korzystać z pośrednictwa hotelu; ( chociaż na zebraniu rezydent straszy, że samodzielne wypożyczenie nastręcza wiele problemów) Oszczędziliśmy sporo pieniędzy sami wypożyczając samochód w Platanias. Bez kaucji, bez problemów, od ręki, ze zniżką. Nie potrzebowaliśmy wcale karty kredytowej. Wszystko zostało rozliczone gotówką. Autem zwiedzaliśmy Kretę na własnych warunkach; odwiedziliśmy Balos, Falasarnę, Elafonisi, pojechaliśmy też do Chanii, Heraklionu, w góry Psiloritis, do kilku jaskiń i odleglejszych plaż. Po całym tygodniu jeżdżenia kluczyki zostawiliśmy w recepcji hotelu. Ot i cały ambaras.
Posiłki
Bardzo smaczna kuchnia, sporo dodatków w formie rozmaitych musów, past, sałatek. Kilka razy serwowano typowo greckie dania, jak choćby mussaka. Szkoda, że owoce morza podano tylko dwa razy. Były za to smaczne ryby. Wybór owoców nieco ubogi – najczęściej 3-4 rodzaje: melon, arbuz, winogrona i jabłka, czasem nektarynki. Desery dobre, dość różnorodne. Obsługa bardzo miła. Na czas wyprawy do Samarii, która trwała od świtu do zmierzchu, dostaliśmy wyprawkę w postaci pakietu kanapkowo-owocowego + 3 małe butelki wody - zestaw dość skromny jak na cały dzień. Wieczorem w pokoju czekał na nas talerz z „miksem obiadowym” do odgrzania w pokoju. (jest do dyspozycji dwupalnikowa kuchenka, patelnia, sztućce.
Kilka razy darowaliśmy sobie obiad, żeby móc więcej zwiedzić, ale kolację są tak obfite, że naprawdę nie byliśmy głodni.
Generalnie podbyt uważamy za bardzo udany. Jedynym zgrzytem była godzina odlotu – 05:00 nad ranem. Oznaczało to, że od momentu wymeldowania o godzinie 12:00 musieliśmy gdzieś się podziać. W dzień nie było problemu – pojechaliśmy autobusem do Chanii – lody, muzeum, spacery, potem powrót do Gerani i plażowanie; następnie obiado-kolacja we wspomnianej tawernie „Small Paradise” …
męczący okazał się dopiero wieczór i noc, kiedy musieliśmy koczować z dzieckiem w lobby i spać na fotelach, żeby doczekać 2:00 w nocy, kiedy miał po nas przyjechać autobus. Parę dni wcześniej próbowaliśmy przedłużyć pobyt, żeby móc przespać się w pokoju, ale okazało się, że nie ma takiej możliwości.
Jest jeszcze kwestia rodaków; jeśli ktoś chciałby odpocząć od dźwięku polskiej mowy i niektórych zachowań krajanów, to w Silver Beach nie ma takiej możliwości. Polaków jest tu za trzęsienie.
A, i nie dajcie się zaprosić na wieczór muzyki greckiej...byliśmy przekonani, że to będzie koncert tradycyjnej greckiej muzyki, tymczasem wykonawca odśpiewał fałszywie, nieudolną angielszczyzną kilka radiowych szlagierów, po czym przeszedł do muzycznych perełek krajów z których pochodzą goście hotelu. Po pierwszych taktach „Jesteś szalona”, nastąpiły „ Te oczy zielone”, ale my byliśmy już na szczęście poza „strefą rażenia.” Za to bar tego wieczoru zarobił niezgorzej, bo na trzeźwo nie szło słuchać, a tak po pierwszej piosence nie wypadało się od razu ewakuować. ;-D
Czy ta recenzja była pomocna? (0) (0)