Byłem w tym hotelu po raz siódmy. Nie spodziewałem się więc żadnych przykrych niespodzianek. Gwarantowana jakość. No cóż... Ale na tydzień przed moim wyjazdem hotel poinformował mnie, że dwa domy, w których zawsze nocowałem, są w trakcie remontu. Cały hotel przechodził remont. We wrześniu na Bayahibe przeszedł huragan, który spowodował znaczne przerzedzenie palm na plaży, całkowitą dewastację tropikalnego ogrodu, a dachy budynków położonych dalej od plaży były uszkodzone do dziś. Najwyraźniej hotel odpowiedział na potrzebę inwestowania w remonty, badając personel, a zwłaszcza jedzenie, o czym opowiem później.
Zakwaterowanie
Dostaliśmy więc pokój w budynku najdalej od plaży, ale najbliżej restauracji. Zdenerwowałem się, bo zawsze byłem przy plaży, ale ostatecznie lokalizacja pokoju okazała się bardzo rozsądna, dzięki sprintom do toalety. Pokój odnowiony, czystość wzorowa.
Wyżywienie
Jedzenie było po prostu bałaganem. O cholera. Nie tylko szerokość asortymentu, do którego byłem przyzwyczajony, ale przede wszystkim brak higieny i wystarczającej obróbki termicznej żywności, która zapewniała niespotykane doznania. Widać na przykład, jak obierają mango, bez higienicznych rękawiczek, podczas smażenia mięsa, aktywnie komunikują się przez telefony komórkowe, z całkowitym brakiem zainteresowania tym, co robię… Już następnego dnia zaczęła się biegunka, a czwartego dodano wymioty. W tym samym czasie. Więc położyłem się w pokoju na cały dzień, kupiłem trochę węgla aktywowanego i pałeczki kwasu mlekowego za wyjątkowo przyjazne 60 dolarów, co nieco ułatwiło mi względny komfort chodzenia na plażę. Inne hotele też miały problemy, co mogłem poznać nie tylko po ich przebijaniu się, kto spuścił więcej, ale przede wszystkim po niespotykanym pędzie do toalety na plaży, kiedy wielu nie zdążyło jej nieść, albo z powodu zajętych miejsc toalety, po drodze wylali ją ze swoich strojów kąpielowych. Fajnie, że bałagan w drodze do toalety trwał 3 dni, zanim ktoś go posprzątał. Wściekłość strachu. Zemsta faraona w karaibskich odcieniach
Obsługa w hotelu
Zmieniły się także usługi. Na gorsze. Gdybym nie dawał napiwku personelowi restauracji od 5 do 10 dolarów dziennie, nie byłoby to nic warte. Niechęć, chłód. Nie wiem, co tam się stało, ale było naprawdę okropnie, jakby obcięli pensje o połowę. Jedyne, co działało bez zarzutu, to sprzątanie pokoi. Grupa, która miała zająć się rozrywką, była dość natarczywa, co zakończyło się tym, że po odwodnieniu leżałem obok żony na wpół martwy, a czarnoskóry facet, który myślał, że śpię, zapytał ją, czy jestem jej ojcem lub mężem i gdyby poszła z nim zatańczyć. Bomba :) Inny gość hotelu trafnie nazwał to w recenzji - hotel zdecydowanie nie zorientowany na gości - prawdziwa historia bro. . . .
Plaża
Morze znów zapiera dech w piersiach. Plaża jest wyjątkowo pusta ze względu na brak palm i innych drzew, ale oddalony o około 500 metrów hotel BeLive jeszcze pogorszył sytuację, bo budynki hotelowe były zasłonięte palmami, ale już nie. Jednak plaża była pełna energicznych prac budowlanych związanych z wiertłami i wodą pitną, ponieważ budowano nowe wieże strażnicze, które zostały zburzone przez huragan. To nie sprawiło, że poczułeś się dobrze...
Ta recenzja została automatycznie przetłumaczona za pomocą Google Translate