Zakwaterowanie i usługi hotelowe były świetne, ale usługi biura podróży nie były dobre, za te pieniądze płaci się za usługi biura podróży. Delegatka w ogóle się nas nie spodziewała, kilka osób było zdezorientowanych, biegały po lotnisku, kiedy w końcu ją znaleźliśmy, okazało się, że to nie była nasza delegata, to była Jessica. Powiedziała nam, że za dwa dni spotkamy się z naszą delegatką Michaelą Tvrdíkovą, ponieważ jest ona na wycieczce. Musieliśmy więc sami wszystko przekazać w hotelu, do czego mamy prawo, gdzie jest restauracja, jak się sprawy mają i tak dalej. Następnym razem zdecydowanie wolę zamówić pokój poprzez rezerwację i zarezerwować bilet, w którym sama mogę wybrać miejsce i przynajmniej usiąść obok męża. Nawet z transportem, np. taksówką, trochę taniej by nas to kosztowało, więc naprawdę nie rozumiem, po co tak wyrzuciliście cenę, skoro delegat zajął się nami dopiero w piątek o 17:00 w każdym razie po południu. Przepraszała, że w czwartek była na wycieczce, ale co ona robiła przez cały dzień w piątek 15 września? Kiedy kupowaliśmy wycieczkę, powiedziano nam, że to wszystkie wydatki, ale delegatka Michaela powiedziała nam, że mamy oczywiście możliwość zapisania się na płatne atrakcje. Niestety nikt nas nie uprzedził, że Stromboli można zobaczyć dopiero w czwartek, a na wycieczkę możemy zapisać się dopiero w sobotę. Wyjazd kosztował nas 158 euro, zapłaciliśmy to w specjalny sposób, bo delegatka powiedziała nam, że nie wyrzuca rozliczeń. Chciała zapłacić 124 euro kartą, a pozostałe 34 euro zapłacić gotówką. Podczas wycieczki zabraliśmy ludzi z innego hotelu, potem z innego hotelu tylko 2 osoby, a na koniec Jessicę, więc straciliśmy 2 godziny tylko dlatego, że ciągle kogoś odbieraliśmy. Po godzinie 10 w końcu zabrali nas do małego miasteczka, gdzie była już przygotowana degustacja i umówiliśmy się z właścicielem, że coś kupimy. Następnie w następnym miasteczku Jessica usadziła nas w Belvedere Cafe, gdzie dokładnie powiedziała, co nam poleciła zamówić, oczywiście znała właściciela. Rozstaliśmy się na 2 godziny, poszliśmy sami do kościoła, a potem zabrano nas do kościoła jaskiniowego. Wróciliśmy przed 18.