Wakacje były w porządku, poza kilkoma wydarzeniami, które miały miejsce ostatniego dnia pobytu.
Zakwaterowanie
Ładne pokoje, codziennie sprzątane. Na początku pobytu śmierdziało odpływem z prysznica. Zamiast narzekać, posprzątałem sam.
Wyżywienie
Jedzenie było smaczne i różnorodne. Dla poszukiwacza przygód, który lubi smakować wszystkiego, było wspaniale. Dla środkowoeuropejczyka przyzwyczajonego do innego rodzaju jedzenia może to być monotonne. Myślę jednak, że każdy znajdzie swój sposób.
Obsługa w hotelu
No cóż...lekarz hotelowy...Trzeba było zaopatrzyć synka (ból ucha), w niedzielę go w ogóle nie było, a w poniedziałek była tylko pielęgniarka, która nie miała kompetencji do przepisywania leków i wysłała nas do szpitala , gdzie bawiliśmy się prawie 2 godziny czekając na zgodę lekarza na leczenie przez firmę ubezpieczeniową AXA. Samochód, który nas odebrał z hotelu, nie zabrał nas z powrotem, bo nie mieliśmy go w ubezpieczeniu, ale że mógłby nas tam dowieźć za 40 euro. Poddaliśmy się i pojechaliśmy do hotelu taksówką za 10 euro. Leki przepisane przez lekarza... 9 rodzajów leków!!! Kim jesteśmy narkomani? Nawet ich nie wybraliśmy. Na szczęście wieczorem polecieliśmy do domu, a nasz lekarz rodzinny przepisał antybiotyki i krople. Również wieczorne programy hotelowe... katastrofa. Jednego wieczoru karaoke, podczas którego rosyjskie zmutowane nastolatki śpiewały swoje piosenki, drugiego wieczoru pokaz ognia, podczas którego miejscowy hotelowy „artysta” niczym fakir położył się na potłuczonym szkle i dwukrotnie wypluł ogień z ust… to wszystko. Hotele w okolicy miały prawdziwe zespoły grające na żywo z perkusją i gitarami, a u nas? Pewien starszy pan z klawiszem śpiewał i nudził. All inclusive ok... napoje, piwo, napoje bezalkoholowe, lody (lody na patyku).
Plaża
Plaża, molo ok. Czasem duże fale, ale tego nie da się kontrolować.
Ta recenzja została automatycznie przetłumaczona za pomocą Google Translate