Hotel 4* jest w zupełnie okropnym miejscu, nigdzie nie ma nic, nie ma dokąd pójść, co najwyżej można spacerować po wybrzeżu chodnikiem, nigdzie nie ma ani jednej kawiarni. W pobliskiej wiosce niedoszłych znajdują się dwie restauracje, ale to wszystko, to tylko skupisko kilku obskurnych domów. Sam hotel jest nowoczesny, przyzwoicie wyposażony, ale ogólnie bardzo sterylny. O dodatkowych usługach nie ma mowy, np. nikt nie pomaga z walizkami, mimo że hotel jest dość rozległy i ma dość skomplikowaną konstrukcję. Niedaleko hotelu znajduje się przystanek autobusowy, za 3,50 EUR w niecałą godzinę można dojechać na południową część wyspy do Morra Jable, gdzie zarówno temperatura jest wyższa, jak i cywilizacja - zdecydowanie polecam szukać noclegu w ten teren.
Zakwaterowanie
Zakwaterowanie w pokojach zaczynających się od numeru 1xx znajduje się mniej więcej w piwnicy, poniżej poziomu basenu. Pokoje są duże, ale słabo oświetlone, zwłaszcza w piwnicy, zawsze jest ciemno. Np. nie da się nałożyć makijażu w łazience przy 2 maleńkich lampkach przy lustrze, a świetliki w pokoju przy lustrze też tego nie zepsują. Poza tym pokoje są tak dziwnie oznaczone, że np. nie znajdziesz pokoju 135, bo na korytarzu jest oznaczony jako 134, a za nim ciemny korytarz z 2 nieoznakowanymi drzwiami, więc za pomocą ślepej karty sprawdzasz, czy jeden z nich ma 135 lat. Niewiarygodne. W pokoju jest sejf, ale za jego funkcjonalność trzeba zapłacić 3 EUR dziennie - nie widzę tego nigdzie indziej na świecie. Po przyjeździe w pokoju była butelka wody, ale kiedy próbowaliśmy zdobyć więcej (nawet w barach), odmówiono mi, mówiąc, że muszę iść do sklepu, żeby ją kupić. Na początku marca było dość zimno, nawet w pokoju klimatyzacja nie działała. Łóżko przykryte jedynie prześcieradłem w klasycznym „pojemniku” – już tak wiele nie widać (nawet w znacznie cieplejszych destynacjach, jak Egipt czy Oman, gdzie ostatnio byłam). Pozostało tylko wyjąć z szafy brązowego larisa czy cokolwiek innego na prześcieradło i tak się rozgrzać. Pozytywem była ciepła woda w łazience, która również miło się rozgrzała.
Wyżywienie
Jedzenie było dość wysokiej jakości i urozmaicone, zwłaszcza śniadania były świetne. Menu byłoby jeszcze lepsze, gdyby kucharze nauczyli się prawidłowo grillować - w efekcie ich „grillowania” mięsa nie załadowanego na taką tacę było zazwyczaj twarde lub wprost przypalone i twarde. Bar w lobby był dopiero od 18:00, kolejny tylko przy jednym basenie dla odmiany do 18:00, w przeciwnym razie można było samodzielnie serwować wino i piwo w restauracji podczas posiłków. Liczba miejsc w barach jest dość ograniczona, więc siedzenie wieczorem na zewnątrz przy przyjemnej muzyce, picie i, nie daj Boże, nawet palenie IQOS-a na zewnątrz to utopia. Zestaw kanap jest zarezerwowany do palenia czegokolwiek na zewnątrz, na największej wieży wiatrowej i z dala od barów, więc w końcu obok pokoju znajduje się piwniczny taras, na którym stawia się napoje.
Obsługa w hotelu
Mówiono o usługach, zdecydowanie niewystarczających na poziom 4*.
Plaża
Plaża niedaleko hotelu - czarny piasek, brak leżaków, barów na plaży, po prostu nic. Chyba najlepiej zatrzymać się na południu, są tam ładne plaże i możliwość wypożyczenia leżaków. W hotelu znajdują się 2 baseny, niezbyt duże, jeden zimny i jeden podgrzewany. Leżaków jest dość mało, więc ponownie obłożenie rano obowiązuje na zasadzie „kto pierwszy, ten lepszy”, w przeciwnym razie nie będziesz mógł się położyć. Zaskakujące jest to, że są niezwykle wybredni jeśli chodzi o palenie IQOS-em w hotelu, ale nie przeszkadza im to, że drewniana podłoga wokół basenu i baru przy basenie jest w opłakanym stanie, gdzie tylko kwestią czasu jest, zanim ktoś się potknie, potknie lub w inny sposób zostaje zraniony.
Ta recenzja została automatycznie przetłumaczona za pomocą Google Translate