Od wielu lat jeżdżę dwa razy w roku na urlop wypoczynkowy na różne kontynenty. Nigdy nie pisałam opini, ale teraz postanowiłam , aby ostrzec innych.Był to mój najgorzy urlop w życiu.Jeżeli chcecie stracić pieniądze zaplacone za urlop, a przedewszystkim czas , którego wam nikt nie odda, to wybierzcie się do hotelu Riu Creole na Mauritiusie. Dla mnie ten hotel nie ma nic ze standartem hotel riu na calym swiecie i jest hotelem maksymalnie trzygwiazdkowym . Na zdjęciach przedstawiających w katalogach ten hotel, jest pokazana z lotu ptaka piękna , dluga plaża . Niestety to obraz z góry nie jednego, ale dwóch sąsiadujących ze sobą hoteli. Niestety w zasadzie nie można z tej dlugiej plaży korzystać, ponieważ jest tam bardzo, ale bardzo , bardzo wietrznie . To miejsce jest rajem dla plywających na kejtach, ale nie dla turystów nie uprawiających ten sport. Plaża jest dluga, ale nie ma na niej nawet leżakow na calej dlugości, ponieważ nikt na tych leżach nie utrzymałby się dlużej przy tym wietrze. Spacerować się też nie da, a dotego jest dziwne zapadanie się w piachu po łydki. Tak wietrznie jest w tym miejscu przez cały rok, a nie tylko w pewnych miesiacach. Stąd jest tam wiele szkolek kitesurfingu i całe morze nimi zaslane. Przy tej wietrznej plaży rosną smukle iglaste wysokie drzewa, które zasypują ten piach na plaży swoimi kolkami. Jedynie przy końcu hotelu, w pobliżu restauracji i obleganego basenu stoi ok. 50 leżakow. Plaża jest tam o szerokości na ok. 15 kroków, po czym urwisko piachu w kierunku morza. Brak jakichklowiek parasoli na tej niby plaży. Wieje niemiłosiernie. Wiatr na terenie hotelu, a mieszkaliśmy przy szkólce kitesurfingu, był tak silny, że idąc w kierunku restauracji lub recepcji , nawet przy temperaturze powyżej + 30 stopni Celsjusza, zaklądałąm kurtkę puchową i chustę na głowę.Nie byłam w tym odosobniona. Teren hotelu jest bardzo długi , ponieważ jak powiedziała nam rezydentka, jest to połączenie ze sobą dwóch hotel Riu Creole i starego hotelu Coral. W morzu nie ma nikogo. Jeśli nawet ktoś wejdzie, zaraz wraca, ponieważ nawet w butach do wody nie da sie chodzić. Oprócz tego nawet przy samej plaży jest kejt na kejcie.Całe morze na długości hotelu pokryte jest ostrymi skalami oraz bardzo ostrymi wodorostami, nigdzie do tej pory nie spotykanymi.Kolor wody nawet przy pełnym slońcu był ciemnozielony. Jest wyznaczona niewielka strefa dla pływających, ale też pełna podwodnych ostrych niespodzianek i oczywiście pusta. Uwaga, po przybyciu do hotelu , nie ma osób mogących pomóc zanieść bagaż. Pani w recepcji pokazuje tylko paluchem, w którym kierunku musisz iść i szukać pokoju w tym szalonym labiryncie. Tutaj turyści TUI Polska nie sa witami drinkiem powitalnym, jak inne narodowości. Szkoda, tak przykro. Pokoje schludne, czyste , bardzo minimalistyczne, odpowiadajace trzem gwiazdkom. Mieliśmy w pokoju oczywiście minibarek z dodatnia temperaturą. Nistety uzupełniono go nam w przedostani dzień przed odjazdem . Nie zglasazaliśmy, bo zaklądaliśmy sie z męzem, kiedy sie zorientują. Jedną z najbardziej odrażajcych rzeczy na terenie hotelu jest liczona w setkach ilość łapek na szczury i inne gryzonie - w kolorze zielonym i brazowym kolo restauracji - aby byly mniej widoczne.. Dobrze , że sie o to dba, ale czułąm sie przez te puszki niekomfortowo. Pani rezydentka Kasia bardzo mila, chce wszystkim pomóc, ale pewnych rzeczy nie da sie poprawić. Nie jej wina. Największy plus dla restauracji. Posiłki bierze sie z osobnego pomieszczenia , oszklonego , a je w ciekawie urządznym miejscu - restauracji. Po pobycie w tym hotelu teraz rozumię, dleczego w sieci jest tak mało zdjęć z jego hotelu - po prostu nie ma co fotografować. Jeżeli szukacje raju na urlop , to tutaj go nie znajdziecie. Pozytwyne opinie będą tylko od osób niewymagających , a jeżeli nie wierzycie jedziec tam i udawajcie , że wszystlko jest ok.