Przejdź do... | Przejdź do głównego menu

Jungfrau, szwajcarskie "naj" [FILM]

200 km tras z legendarną Lauberhorn na czele, najdłuższy lodowiec i najwyżej położona stacja kolejowa w Europie, najdłuższy na świecie tor saneczkowy i obrotowa restauracja w której kręcono przygody Agenta 007 – to atuty jednego z najpiękniejszych regionów narciarskich w szwajcarskim Berneńskim Oberlandzie

Eiger, Mnich i Jungfrau – trzy szczyty będące znakiem rozpoznawczym regionu Fot. Jarosław Kałucki/TRAVELPLANET.PL

Główne miejscowości regionu dobrze znane są nie tylko miłośnikom białego szaleństwa, jak np. Wengen, z Lauberhorn Rennstrecke, legendarną i najszybszą trasą narciarskiego Pucharu Świata. To także Murren, gdzie w obrotowej restauracji na Piz Gloria kręcono jeden z filmów z Jamesem Bondem „W służbie Jej Królewskiej Mości” i skąd rusza jeden z najstarszych narciarskich, morderczych maratonów Inferno. To wreszcie Grindelwald, który przycupnął pod North Face, słynną północną ścianą Eiger, szczytu w łańcuchu monumentalnych gór: Wetterhorn, Schreckhorn, Mnich i Dziewica (Jungfrau), będącego znakiem rozpoznawczym regionu.

Te wszystkie atrakcje, ale przede wszystkim same tereny narciarskie powodują, że według statystyk Travelplanet.pl, Jungfrau Top Ski Region, to najchętniej odwiedzane miejsce przez polskich narciarzy, którzy na zimowe wakacje wybrali Szwajcarię. Sześciodniowy skipass na cały region kosztuje ok. 280 CHF (ok. 1100 zł). Ale Szwajcarzy wzięli się na sposób, by zniwelować skokowy wzrost wartości franka. Do noclegów dodają darmowy karnet od poniedziałku do piątku.

Topowe trasy

fot. Jarosław Kałucki/TRAVELPLANET.PL

Numer jeden to oczywiście słynna Lauberhorn Rennstrecke. To jeden z najtrudniejszych zjazdów zawodów alpejskiego Pucharu Świata. I choć zawodnicy mkną po tej trasie z prędkością dochodzącą do 160 km/h, to od 1997 roku nikt nie pokonał jej szybciej niż włoski alpejczyk Christian Ghedina, który przejechał 4,4 km przy różnicy poziomów przekraczającej kilometr w 2 min i 24,23 sekundy. Żeby osiągnąć zbliżony rezultat trzeba w środkowej części zeskoczyć z kilkumetrowej wysokości skały, przelecieć w powietrzu kilkadziesiąt metrów, rozpędzić się do 150 – 160 km/h by wytraciwszy prędkość, zmieścić się pod wiaduktem po którym jeżdżą pociągi.

ZOBACZ FILM

Karnet na 200 km nartostrad nie obejmuje zjazdu najdłuższym w Europie lodowcem Aletsch, wpisanym na listę UNESCO. Start z położonej najwyżej w Europie stacji kolejowej a potem 30 km zjazdu to jak szus słynną Białą Doliną z Mount Blanc do Chamonix. Obydwa możliwe jednak są jedynie z przewodnikiem.

Murren: obrotowa restauracja z widokiem na Mount Blanc

Bicie rekordów prędkości w tych stacjach narciarskich grozi utratą niezapomnianych wrażeń estetycznych. A tych jest po prostu zatrzęsienie.

Zacznijmy od Murren – miasteczka nad pionową, kilkusetmetrowej wysokości ścianą, do którego z doliny Lauterbrunnen wjeżdża się gondolą niczym windą. Tu, w restauracji Piz Gloria (2970 m npm) mieści się obrotowa restauracja, która brała udział w filmie z Jamesem Bondem. Stąd, spod szczytu Schlithorn, po czarnej, niezwykle stromej trasie, startuje słynne Inferno – kombinacja zjazdu, slalomu a czasem biegu na nartach jest tak popularna, że już samo wzięcie udziału w Inferno jest sztuką, choć organizatorzy przydzielają jedynie 1400 numerów startowych.

Restauracja na masywie First. Ona nie jest obrotowa, jak Piz Gloria, ale od widoków może zakręcić się w głowie. fot. Jarosłąw Kałucki/TRAVELPLANET.PL

Czarna trasa to jedyny zjazd z Piz Gloria, ale nawet słabiej jeżdżący narciarze powinni tu wjechać i zjechać gondolą, po to choćby by z tarasu zobaczyć Mount Blanc. Kilometr poniżej restauracji rozpoczynają się tereny narciarskie, które dadzą radość z jazdy zarówno narciarskim ekspertom jak i początkującym narciarzom. Trasami – a czasem i ulicami – można dojechać aż do Lauterbrunnen po drugiej stronie kanionu. Spokojnie – i w Murren, i w Wengen obowiązuje całkowity zakaz jazdy samochodami.

Kleine Scheidegg – Mannlichen: narciarskie serce regionu

Między Kleine Scheidegg i Mannlichen rozciągają się nartostrady z bodaj najpiękniejszym widokiem na Eiger, Mnicha i Jungfrau. Najlepsze zdjęcia na ich tle można zrobić jadąc niebieską 10 kilometrową nartostradą, biegnącą równolegle do Leuberhorn Rennstrecke.

Pociągi służą tu również za wyciągi. fot Jarosław Kałucki/TRAVELPLANET.PL


Stacja Kleine Scheidegg fot. Jarosław Kałucki/TRAVELPLANET.PL

Kleine Scheidegg (2061 m npm) to ostatnia stacja kolejowa, do której dojeżdża się na karnet. Blisko półtora kilometra powyżej, na 3454 m npm znajduje się Top of Europe, czyli najwyżej położona stacja kolejowa w Europie. Ale wjeżdża się tam za dopłatą ok 100 CHF.

Jednak na samym płaskowyżu mamy do dyspozycji mnóstwo nartostrad, na potężnych, odkrytych połaciach i poprowadzonych wąwozami oraz po lodowcu Eiger. Nie ma obawy, że na wiosnę trzeba ograniczyć się do jazdy na lodowcu, bo stosunkowo niską wysokość (poniżej 2000 m npm) doskonale rekompensuje północno – wschodnia i północno – zachodnia ekspozycja stoków.

Okolice Kleine Scheidegg to tereny na których świetnie będą się czuć dobrze jeżdżący narciarze. Szczególnie w okolicach stacji kolejowej, czeka ich mnóstwo stromizn, muld, stoków do jazdy poza trasami. Za to okolice Mannlichen to raczej rekreacyjne trasy. Z tego masywu położony na wysokości nieco ponad 1000 m npm Grindelwald wygląda jak pudełka po zapałkach, rozrzucone przez dziecko.

Jeszcze piękniejszy widok na Grindelwald będziemy mieć jednak wieczorem ze stacji Alpiglen pod szczytem Eiger. To tu startuje się do wieczornych zjazdów na sankach skąpo oświetlonym torem, by po kilku kilometrach szalonej jazdy wylądować przy stacji Brandegg w restauracji serwującej miejscową odmianę fondue – z grzybami i ziołami.

First: najlepszy widok na North Face

Narciarze mający bazę wypadową w Grindelwaldzie rozpoczynają szusowanie od masywu First, na który z Wengen, Murren, Lauterbrunnen czy Interlaken dotrzeć można jedynie pociągiem. Na First z centrum Grindelwaldu narciarzy wwozi gondola, która w niecałe pół godziny pokonuje ponadtysiącmetrową różnicę poziomów. Zaś tereny narciarskie to ponad 60 kilometrów szerokich, nasłonecznionych tras oraz potężny superpipe dla snowboarderów, ze ścianami o ponadsześciometrowej wysokości. Choć na First dominują rodzinne niebieskie i niezbyt wymagające czerwone trasy to jest tu naprawdę znakomita, długa czarna i stroma trasa poprowadzona pod gondolą aż do miasteczka. Niestety południowa ekspozycja sprawia, że w dolnym odcinku jest ona w marcu czarna, ale z powodu koloru swej nawierzchni. Wtedy ze stacji Bort trzeba zjechać gondolą.

Widok na North Face ze specjalnej platformy na masywie FIrst fot. Jarosław Kałucki/TRAVELPLANET.PL

W ramach przerwy w szusowaniu można zafundować sobie zjazd tyrolką, nazwaną tu First Flyer lub wejść na tarasy widokowe, skąd North Face wydaje się być na wyciągnięcie ręki.

Apres ski: mnóstwo możliwości

Balancer, czyli płozy z siodełkiem, to wersja light, dla mniej wprawnych w ślizganiu się po śniegu. fot. Jarosław Kałucki/TRAVELPLANET.PL

Szwajcarzy nie ustają w pomysłach na urozmaicenie rozrywek na śniegu. Snowscoot, czyli połączenie snowboardu i roweru to najnowszy wynalazek.

Może nie po nartach, ale zamiast części narciarskiego dnia, można wybrać się pociągiem na przełęcz Jungfraujoch. Za blisko 100 franków otrzymamy wjazd tunelem wykutym w górze Eiger do najwyższej w Europie stacji kolejowej, zwiedzenie lodowego pałacu, obejrzenie z z góry jezior Brienzersee i Thunersee między którymi mieści się Interlaken.

Podobny widok może kosztować nas jedynie 15 CHF. Tyle kosztuje wypożyczenie rakiet śnieżnych, na których z Isenfuh wejdziemy na grań. Stąd zobaczymy prawie jak z lotu ptaka zarówno Interlaken jak i Wengen. Do 15 franków należy jednak doliczyć masę potu, który wylejemy na stromych podejściach.

Czy podobał Ci się ten artykuł?

Możesz ten artykuł udostępnić znajomym.

Czy podobał Ci się ten artykuł?

Możesz ten artykuł udostępnić znajomym.